'Klub Pojedynków i geniusz Lockharta' to opowiadanie-retrospekcja z życia Anity. Czułam wewnętrzną potrzebę napisania czegoś bardziej... luźnego i może odrobinę zabawnego, dlatego powstało coś takiego. Mam nadzieję, że jest to przynajmniej trochę śmieszne, a jeśli nie - cóż, starałam się! Liczę na to, że będziecie się przy nim bawić choć ciut-ciutkę.
Wasza Adara :)
Ps. Nie zapomniałam o głównym ff, które w pocie czoła piszę. Cierpliwości!
♛♚
Przyglądała się całemu zbiegowisku z boku, stojąc przy ścianie nieopodal wejścia do Wielkiej Sali. Słyszała pogłoski o tym, co się teraz dzieje w Hogwarcie i specjalnie z tej okazji ubłagała swojego szefa o urlop, aby móc na własne oczy zobaczyć, o co tak faktycznie chodzi. Sam dziadek nie był zbyt skory do listownego wyjawiania jakichkolwiek szczegółów, a rozmowa przez kominek z wypiętym tyłkiem i głową utkwioną w magicznych płomieniach była dla niej czymś, cóż... Trochę urągającym dorosłej (a przecież!) i poważnej czarownicy z dumnego rodu Blake, z którego nie zostało praktycznie nic, prócz ruin w Ipswich i prochu w cmentarnych trumnach.
Ognista burza gęstych włosów okalała piegowatą twarz kobiety i choć starała się je układać w modne fryzury, zawsze udawało im się wyswobodzić z upięć czy wiązań. Po jakimś czasie poddała się i pozwoliła im radośnie fruwać gdzie chciały, co wcale nie odejmowało jej uroku, choć przez to wydawała się młodsza niż w rzeczywistości. Nie była więc zdziwiona, że po przekroczeniu murów Hogwartu wzięto ją za jedną z uczennic.
- Ej laska! Patrz gdzie łazisz! - Warknął jakiś starszak, który na nią wpadł, gdy szła podwórzem. Kolejna natomiast była pulchna, jasnowłosa uczennica z naszywką Hufflepuffu na piersi.
- Uważaj, bo jak Snape cię złapie bez mundurka, to dostaniesz szlaban! Nikomu nie życzę szlabanu u niego! - Dziewczyna była ewidentnie przerażona wizją kary, jaką mógł wymyślić niezbyt popularny nauczyciel eliksirów, więc Anita posłała jej pokrzepiający uśmiech i przysięgła, że założy szkolny uniform najszybciej, jak tylko się da.
Blake zaśmiała się cicho w duchu i zerknęła w dół na swoje ubranie. Może faktycznie mogła założyć szatę, w której bardziej przypominałaby dorosłego czarodzieja, zamiast zwykłych ciemnych dżinsów, granatowej koszulki z napisem 'Keep calm and do magic' i klasycznych trampek. Mało magicznie, w rzeczy samej. Podniosła wzrok, a kiedy tylko to zrobiła, jej stalowoszare oczy napotkały szeroki uśmiech dorosłego, płowowłosego czarodzieja w lekko przekrzywionej tiarze. Rząd idealnie białych zębów i blask, jaki od nich bił, nie nastroił kobiety zbyt optymistycznie. Oczywiście, wiedziała kim owy jegomość jest, mimo to nie chciała dawać tego po sobie poznać.
- Panna Dumbledore! To dla mnie niebywały zaszczyt! Proszę, proszę do nas dołączyć! - Wtem spojrzenia wszystkich uczniów skupiły się na jej chudej i niezbyt wysokiej osobie. Wśród zbieraniny dostrzegła zaskoczonego chłopaka, który wcześniej ją potrącił. Jego twarz przypominała teraz mopsa, który dostał lanie za nasikanie do butów właścicieli. Przynajmniej dwa razy się zastanowi, zanim znowu odezwie się do kogoś w mało przyjemny sposób.
Anita odrzuciła swoje ogniste włosy i odepchnęła się plecami od ściany, po czym ruszyła w stronę podestu, a tłum dzieciaków rozstąpił się przed nią, niczym morze przed niejakim Mojżeszem. Cisza, jaka nastała w Wielkiej Sali odrobinę peszyła czarownicę, ale starała się to ignorować. Wchodząc po stopniach zerknęła ku Severusowi, który posłał jej pytające spojrzenie. W odpowiedzi na nie, mrugnęła tylko porozumiewawczo i stanęła obok drugiego nauczyciela-celebryty.
- Panna Blake, gwoli ścisłości. - Zatrzymała się na podeście i uśmiechnęła się tak sztucznie, że każdy z ilorazem inteligencji wyższym, niż przeciętny troll, zacząłby zgrzytać zębami z nadmiaru plastiku i kiczu. Ale jak wiadomo, nie każdy może się cieszyć z posiadania choć odrobinę rozwiniętego mózgu.
- Oczywiście, oczywiście! Mój błąd, droga Anito. - Chichot, który wydobył się z gardła mężczyzny potoczył się po pomieszczeniu. - Czy zechciałabyś stanąć ze mną w pojedynku, aby zademonstrować uczniom...
- Może lepiej, aby panna Blake zmierzyła się z kimś, kto nie narazi jej na żadne straty moralne czy fizyczne, hm? - Niski głos mistrza eliksirów przerwał wypowiedź Lockharta, którego oczy rozszerzyły się a twarz zastygła w wyrazie głębokiego zamyślenia. Niesamowite zjawisko.
Ani ona, ani żadna inna osoba nie odezwała się, czekając na reakcję nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią. Anita oczyma wyobraźni widziała, jak trybiki w jego głowie przeskakują w zadziwiającym tempie, para z uszu tryska na wszystkie strony a resztki organu kontrolującego jego ciało, zaczynają się gotować w swoich własnych sokach.
- Widzę, Severusie, że nasz gość wyjątkowo przypadł ci do gustu! - Odezwał się w końcu swoim perlistym głosem i rozejrzał dookoła, licząc na to, że uczniowie zaczną się śmiać. Cóż, próżne nadzieje - żaden z nich nie chciał zarobić szlabanu u Snape'a, nie mówiąc o wizji wzmożonego nękania podczas lekcji eliksirów.
- Usuwam się zatem. Nim jednak zejdę z podestu, moja droga, czy nie potrzebujesz żadnych wskazówek, jak rozbroić naszego ukochanego mistrza eliksirów? Może wygląda niepozornie, lecz..
- Nie, dziękuję. - Krótka odpowiedź zamknęła usta złotowłosej gadule, a Anita wyciągnęła z kieszeni spodni swoją różdżkę i przyjęła pozycję. Ustawiła się bokiem, prawą nogę wysuwając nieznacznie do przodu, przenosząc na nią ciężar ciała. Druga kończyna, pozornie usztywniona, była gotowa do natychmiastowego ugięcia się i zaparcia, w razie mocnego uderzenia. Dominująca ręka zastygła na wysokości barku, natomiast lewa została za plecami, a dość szeroko rozpostarte palce dłoni wyglądały, jakby zamierzała ich użyć podczas pojedynku.
Nie było żadnych ukłonów, niepotrzebnych słów i krzywych spojrzeń pomiędzy Anitą oraz Severusem. Każde z nich wyczekiwało na ruch przeciwnika.
- Drętwota!
- Petrificus Totalus!
Rzucili zaklęcia w tym samym momencie, a dwa jasne promienie, które wystrzeliły z ich różdżek zderzyły się ze sobą po środku podestu powodując huk i wysyłając w każdym kierunku falę energii, która zwaliła z nóg wszystkich uczniów, którzy stali zbyt blisko. Nie czekając, Snape wykonał obrót i zgiął kolana, następnie wycelował w nogi kobiety, które w przeciągu paru sekund zamieniły się w kamień. Anita nie straciła jednak rezonu a jako odwet wyczarowała mocne liny, które szczelnie owinęły się wokół stóp i pasa kruczowłosego nauczyciela. Mimo braku mobilności, walka trwała dalej a w Wielkiej Sali zaczęło się robić tłoczno. Każdy chciał zobaczyć rywalizację między nauczycielem eliksirów a nieznajomą wcześniej kobietą.
Gdy zaklęcia spowalniające ustąpiły, Severus i Anita zbliżyli się do siebie, lecz nie ustawali w obrzucaniu się magicznymi formułami. Każde z nich starało się drugiemu wytrącić różdżkę z ręki, co zakończyłoby ten pojedynek, jednakże obydwoje atakowali coraz bardziej zażarcie, nie pozwalając sobie ani na chwilę dekoncentracji. Pośród świstów i strzałów dobywających się z podestu, dało się słyszeć wyraźne piski i westchnienia zachwytu uczniów, którzy z otwartymi paszczami oglądali całe zmaganie. Żaden z nich nie miał jeszcze okazji aby obejrzeć prawdziwe starcie między dorosłymi czarodziejami, a to należało do jednych z bardziej przejmujących i wręcz krwiożerczych batalii.
- Magnaictum! - Z ust Snape'a oraz Blake dobyło się to samo zaklęcie, które skumulowało się w potężną kulę energii i potoczyło po całej Wielkiej Sali, zmuszając wszystkich do skulenia się przed potężną siłą. Pochodnie w pomieszczeniu zgasły, szyby w wielkich oknach zadrżały, a Anita padła na kolana, lewą ręką osłaniając twarz. Reszta osób uczyniła to samo w obawie, przed zdmuchnięciem i dość realnym zagrożeniem ze strony szkła i innych przedmiotów, które mogły zostać uszkodzone przez podwójną falę uderzeniową. Kiedy mocny podmuch ustał, jeszcze przez parę minut nikt nie odważył się ruszyć z miejsca czy choćby odezwać szeptem.
Rudowłosa czarownica starała się uspokoić oddech. Przyznała przed sobą, że dawno już nie miała okazji aby w tak zatrważającym tempie ciskać w kogoś zaklęciami i czuła się zdecydowanie zmęczona.
- Dobrze, moi drodzy! Sądzę, że mamy remis! - Przymilny głos Lockharta przeciął ciszę. Uczniowie zaczęli się podnosić z podłogi, tak samo Anita oraz Severus. Obydwoje ciężko oddychali, choć mistrz eliksirów starał się nie dać po sobie poznać, że ta potyczka zabrała mu część sił. Czarownica westchnęła i pokręciła głową. Faceci.
Blake schowała różdżkę do magicznie powiększonej kieszeni i zbliżyła się do swojego przeciwnika. Wyciągnęła ku niemu rękę, którą natychmiast zamknął w mocnym uścisku i posłał jej coś na kształt uśmiechu.
- To był zaszczyt - Powiedział.
- Dla mnie również. - Ona natomiast nie kryła radości, jaką sprawił jej ich pojedynek. Mimo wypieków na twarzy, zmierzwionych włosów i sforsowania, była zadowolona z takiego obrotu spraw. Skinęła głową mistrzowi eliksirów, po czym zeszła z podestu i stanęła obok, aby obejrzeć ciąg dalszy.
Uczniowie, rozochoceni wcześniejszym przedstawieniem, podnosili wysoko ręce, chcąc zostać wybranymi do kolejnego starcia. Morze dłoni zalewało Wielką Salę, a Gilderoy Lockhart miał niemały problem. Wtem z pomocą przyszedł mu Snape, który spośród wszystkich obecnych wybrał dwóch chłopców - Malfoy'a oraz Pottera. Anita uniosła lewą brew ku górze, skrzyżowała ręce pod biustem i z zainteresowaniem spoglądała ku wzniesieniu. W końcu kto nie słyszał o sławnym Chłopcu, Który Przeżył.
Szczerze powiedziawszy, kobieta spodziewała się ujrzeć kogoś bardziej postawnego i pewniejszego siebie, a ku jej zdziwieniu na przeciwko blondyna stanął ciemnowłosy, wychudzony dzieciak, który zdecydowanie nie miał ochoty brać udziału w tym całym przedsięwzięciu. Obserwowała dwóch chłopców stojących na podeście razem z nauczycielami, którzy ich instruowali. Zakryła usta, gdy Lockhartowi wypadła różdżka z dłoni podczas wykonywania dziwnych ruchów. Nie wypadało się naśmiewać z profesora, a przynajmniej nie w takiej chwili.
-Raz... dwa... trzy... start! - Krzyknął nagle nauczyciel-celebryta, a uczeń Snape'a szybko podniósł różdżkę i ryknął;
- Serpensortia! - Z końca różdżki wystrzelił ku chłopakowi w okularach czarny, groźnie wyglądający wąż. Gad naprężył się, jakby w każdej chwili był gotów aby zaatakować Harry'ego. Uczniowie cofnęli się w popłochu, a parę osób krzyknęło z przerażenia.
- Nie ruszaj się, Potter - Wycedził Snape. - Zaraz go usunę...
- Ja to zrobię! - Krzyknął Lockhart, który zamiast pozbyć się węża, wystrzelił go w powietrze, co jedynie rozjuszyło wściekłe zwierzę.
Gad zaczął syczeć i wić się, po czym podpełzł do najbliżej stojącego chłopca. Uczeń znieruchomiał przerażony nie wiedząc, co ma ze sobą zrobić. Wtem do przodu wyszedł Harry, który, co zaskoczyło wszystkich zebranych, przemówił do węża w jego języku. Anita obserwowała w napięciu całą sytuację. Potter wężousty? Tego się nie spodziewała. Co prawda słyszała o tym chłopcu różne opowieści, jednak żadna z nich nigdy nie wspominała o tym, że nastolatek posiada jeden z najrzadszych, choć okryty złą sławą, darów w świecie czarodziejów.
- Vipera Ivanesca. - Nauczyciel eliksirów machnął różdżką, a gad zamienił się w strzęp czarnego dymu.
♛♚
W kominku, który znajdował się w pokoju nauczycielskim, wesoło trzaskał ogień, roztaczając po całym pomieszczeniu przyjemne ciepło i domową atmosferę. Na jednym z foteli siedziała szczupła kobieta w ciemnym swetrze, w jednej dłoni trzymając kieliszek wina, a w drugiej niewielką, wyświechtaną już książkę. Prócz niej, w sali znajdowała się tylko jedna osoba pochylona nad dziennikiem lekcyjnym. Nauczyciel eliksirów przepisywał oceny z wypracowań, których stos piętrzył się na biurku, przy którym siedział.
- Na Merlina... Jak ja wytrzymuję z tą bandą bezmózgów. - Westchnął ciężko i rozparł się na krześle. Światło świec, które gdzieniegdzie były poustawiane, rzucało nieśmiały blask na jego postać, jakby w obawie przed groźną figurą Snape'a. Mężczyzna wziął jeden z pergaminów, który był mocno zabrudzony kleksami atramentu i zaczął czytać:
- Bezoar to kupka śmieci, które niestrawione przez zwierzę o białej sierści i dziwnych rogach... - Tutaj zrobił pauzę i prychnął. - Dają taki dziwny kamień, który pomaga na różne trutki i trucizny. Dodatkową jego cechą jest również niezwykła twardość i fakt, że nie ma smaku ani zapachu. Co jest w sumie dziwne, bo pochodzi z brzucha jakiegoś zwierza. - Uniósł wzrok i spojrzał na Anitę. - Zabij mnie.
Rudowłosa zaśmiała się cicho i zsunęła z fotela. Odstawiła na wolny stolik wino oraz książkę i podeszła do biurka, przy którym siedział zniesmaczony nauczyciel. Nachyliła się nad wypracowaniem, którego fragment przed chwilą słyszała i przebiegła wzrokiem po koślawych literach. Uczeń, który stworzył tę pracę, zupełnie nie wiedział, o czym pisze. Blake nie potrafiła zrozumieć, jak można być aż takim ignorantem i nieukiem. Może dlatego, że jako była Krukonka, nie miała nigdy problemów ze szkolnymi przedmiotami? Zapewne.
- Nie każdy ma tak błyskotliwy umysł, jak ty, Severusie. - Odparła w końcu i przycupnęła na krawędzi biurka, wcześniej przesuwając stosik papierów. - Nie chce mi się wierzyć, by akurat Potter miał cokolwiek wspólnego z tym, tak zwanym, dziedzicem Slytherina. - Zmieniła temat i odgarnęła kosmyk rudych włosów za ucho. - Wydaje się to takie... nieprawdopodobne.
- Fakt, że potrafi rozmawiać z gadami, jeszcze o niczym nie świadczy. - Snape pochylił się nad dziennikiem i przy nazwisku niejakiego Smitha postawił jedyną ocenę, na jaką zasługiwała jego praca domowa, a mianowicie zgrabne, acz dające do myślenia 'T'. - Zachowuje się tak samo jak jego ojciec. Jest arogancki, dumny i uważa, że regulamin szkoły zupełnie go nie dotyczy.
Gdyby tylko barwa czy siła głosu mogły zabijać, wszyscy wokół mistrza eliksirów padaliby jak muchy. Anita skrzyżowała ręce pod biustem i zapatrzyła się w ciemność za oknem. Zamek powoli zapadał w sen, a po korytarzach można było się natknąć co najwyżej na Irytka czy panią Norris.
- Wielu uczniów się tak zachowuje, Severusie. A fakt, że akurat on jest synem Jamesa, cóż... - Westchnęła i rozłożyła ręce. - Od zawsze ci powtarzałam, że musisz nauczyć się być trochę milszym. Korona by ci z głowy nie spadła.
Gdy tylko wypowiedziała ostatnie słowo, rzeczona głowa nauczyciela uniosła się powoli, a oczy obdarzyły kobietę morderczym spojrzeniem, które jednak nie zrobiło na niej żadnego wrażenia. Wpatrywała się w twarz mężczyzny z uprzejmym uśmiechem na ustach. Mało kto był wstanie przetrwać niewerbalną konfrontację ze Snapem, a Anita należała do tych nielicznych, którzy zupełnie nie przejmowali się groźnymi minami postrachu Hogwartu.
- Słoneczko, twoje grymasy ani trochę mnie nie ruszają. Zachowaj je sobie dla uczniów. - Zamrugała i wstała. - A teraz, panie profesorze, pozwoli pan, że grzecznie udam się do swojego pokoju. - Jednym haustem, niczym dama, dopiła swoje wino i wzięła książkę ze stolika. Nim zniknęła za drzwiami, odwróciła się jeszcze ku mistrzowi eliksirów. - Dobrej nocy, Severusie.
- Nie każdy ma tak błyskotliwy umysł, jak ty, Severusie. - Odparła w końcu i przycupnęła na krawędzi biurka, wcześniej przesuwając stosik papierów. - Nie chce mi się wierzyć, by akurat Potter miał cokolwiek wspólnego z tym, tak zwanym, dziedzicem Slytherina. - Zmieniła temat i odgarnęła kosmyk rudych włosów za ucho. - Wydaje się to takie... nieprawdopodobne.
- Fakt, że potrafi rozmawiać z gadami, jeszcze o niczym nie świadczy. - Snape pochylił się nad dziennikiem i przy nazwisku niejakiego Smitha postawił jedyną ocenę, na jaką zasługiwała jego praca domowa, a mianowicie zgrabne, acz dające do myślenia 'T'. - Zachowuje się tak samo jak jego ojciec. Jest arogancki, dumny i uważa, że regulamin szkoły zupełnie go nie dotyczy.
Gdyby tylko barwa czy siła głosu mogły zabijać, wszyscy wokół mistrza eliksirów padaliby jak muchy. Anita skrzyżowała ręce pod biustem i zapatrzyła się w ciemność za oknem. Zamek powoli zapadał w sen, a po korytarzach można było się natknąć co najwyżej na Irytka czy panią Norris.
- Wielu uczniów się tak zachowuje, Severusie. A fakt, że akurat on jest synem Jamesa, cóż... - Westchnęła i rozłożyła ręce. - Od zawsze ci powtarzałam, że musisz nauczyć się być trochę milszym. Korona by ci z głowy nie spadła.
Gdy tylko wypowiedziała ostatnie słowo, rzeczona głowa nauczyciela uniosła się powoli, a oczy obdarzyły kobietę morderczym spojrzeniem, które jednak nie zrobiło na niej żadnego wrażenia. Wpatrywała się w twarz mężczyzny z uprzejmym uśmiechem na ustach. Mało kto był wstanie przetrwać niewerbalną konfrontację ze Snapem, a Anita należała do tych nielicznych, którzy zupełnie nie przejmowali się groźnymi minami postrachu Hogwartu.
- Słoneczko, twoje grymasy ani trochę mnie nie ruszają. Zachowaj je sobie dla uczniów. - Zamrugała i wstała. - A teraz, panie profesorze, pozwoli pan, że grzecznie udam się do swojego pokoju. - Jednym haustem, niczym dama, dopiła swoje wino i wzięła książkę ze stolika. Nim zniknęła za drzwiami, odwróciła się jeszcze ku mistrzowi eliksirów. - Dobrej nocy, Severusie.
♛♚
- Anito! Moja droga!
Głos, którego kobieta nie chciała usłyszeć za żadne skarby, właśnie dotarł do jej wrażliwych uszu. Początkowo starała się go ignorować, udając, że wśród zgiełku nie usłyszała Gilderoy'a Lockharta, jednakże kiedy ten po prostu wyłonił się obok niej i chwycił ją pod ramię, nie mogła dłużej udawać. Obróciła głowę ku niemu i uśmiechnęła sztucznie, czego mężczyzna chyba zupełnie nie dostrzegał.
- Słucham profesora - Odezwała się i w duchu zaczęła modlić, aby szybko dał jej spokój.
Celebryta o śnieżnobiałym uśmiechu zamrugał parę razy i zaśmiał się donośnie, a każdy uczeń przechodzący obok, mimowolnie zerkał na niego i niedużą czarownicę, którą trzymał przy boku. Tym razem Anita zrezygnowała z typowo młodzieżowych ubrań i założyła ciemnoniebieską, sięgającą do kolan sukienkę z klinami, niewielkim dekoltem i rękawami do łokci. Stroju dopełniały buciki o zaokrąglonym czubku na niewielkim obcasie i srebrny zegarek na lewym nadgarstku. Skromnie i z klasą - cała panna Blake.
- Wiem, że jesteś niebywale uzdolnioną czarownicą i chciałbym cię prosić o pomoc w pewnym... hm, eksperymencie. Poza tym podejrzewam też, że jako osoba raczej nieśmiała, głęboko pragniesz dostać ode mnie książkę z dedykacją. Jak każda kobieta... - Wypiął dumnie pierś i niezrażony nietęgą miną rudowłosej, ciągnął dalej. - Bo widzisz, jako Kawaler Orderu Merlina Trzeciej Klasy i pięciokrotny laureat nagrody...
Reszty monologu już nie słuchała. Z kamiennym wyrazem twarzy szła szkolnymi korytarzami razem z 'Panem-Ja-Jestem-Naj-Najpiękniejszy', a mijając Snape'a spojrzała na niego błagalnie. Z ruchu warg czarownicy nauczyciel eliksirów mógł wyczytać tylko dwa słowa: 'Pomóż mi'. Nie zdążył jednak zareagować, gdyż Lockhart przyspieszył kroku, wcisnął się w gąszcz studentów, po czym razem z Anitą zniknął mu z oczu.
Dźwięk zamykanych drzwi nie spodobał się kobiecie ani trochę. Złowrogie skrzypnięcie rozeszło się po całym jej ciele, drażniąc każdy centymetr skóry, a najmniejsze nawet włoski stanęły na baczność. Miałaś być bardziej stanowcza, ganiła się w myślach. Asertywna, bojowa, nieustraszona. A ty co? Dałaś się podejść byle pseudo-pisarzowi, który w dodatku zaciągnął cię do p u s t e j klasy. Pięknie. Po prostu cudownie. Z zamyślenia wyrwało ją dość natarczywe chrząknięcie, które wydobyło się z gardła jasnowłosego nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią.
- Nie mam miętówki - Odparła machinalnie i podeszła bliżej ławki, na której została ustawiona dość sporych rozmiarów skrzynka. Zlustrowała ją uważnie, a następnie przeniosła wzrok na mężczyznę. - Co to?
- Pudełko! - Jego mina, która przywodziła na myśl małolata wpuszczonego samopas do 'Miodowego Królestwa', przeraziła czarownicę. - Z gnomami!
Szeptem przeliterowała usłyszane słowa i uniosła wysoko brwi.
- A co ja mam wspólnego z tymi szkodnikami? Jeśli chcesz się bawić w jakieś dziwne eksperymenty, zaproś do tego Severusa. Ja nie mam tytułu mistrza...
- Och, moja droga! Naucz się doceniać zdobytą wiedzę! Nie pozwól stłamsić się mężczyznom, którzy bezsprzecznie zdominowali ten świat! Oczywiście... - Zachichotał i poprawił swoją idealnie wyprasowaną szatę. - Wskazane jest, abyś uległa pewnemu dzielnemu pisarzowi.. - Grymas na twarzy Anity wskazywał, że ma ewidentnie ochoty na wymioty. - Ale to może zostawimy sobie na później.
Odchrząknął raz jeszcze i wyciągnął swoją różdżkę.
- Chciałbym przetestować pewne zaklęcie, które oczywiście sam wymyśliłem. Zależało mi jednak na obecności drugiej osoby, która, w razie potrzeby, byłaby w stanie pomóc mi opanować niechciane skutki, jakie mogłyby po nim nastąpić. - Jego szeroki uśmiech objął całą postać panny Blake, co jej samej wcale się nie podobało.
Rozejrzała się szybko dookoła. Na ławce obok został ustawiony gliniany kubek z jakąś zawartością, lecz fakt, że była bezwonna i o raczej mętno-pomarańczowym kolorze, nie pozwalała na żadną identyfikację. Poniżej stała niewielka klatka, a przy jej prawym dolnym rogu znajdowało się okrągłe, szklane naczynie z długą, cienką szyjką, wokół której zawiązany był sznureczek zakończony korkiem. Całość zupełnie nie podobała się Anicie, więc ze sprytnie wszytej kieszeni, dobyła różdżkę.
- Leprecuso Gemusco! - Lockhart bez żadnego ostrzeżenia rzucił zaklęcie w stronę pudełka, z którego wyskoczyło w zawrotnym tempie około dwudziestu gnomów. Odbijały się od ścian i sufitu niczym piłeczki pingpongowe, a robiły to z taką szybkością, że nikt nie byłby w stanie odpowiednio szybko zareagować. Jedno ze stworzonek wytrąciło różdżkę z dłoni rudej, kolejny wczepił się we włosy, ciągnąc je niemiłosiernie, inne natomiast tłukły głowami o ławki lub gnały przed siebie, byle tylko uciec jak najdalej od dwójki czarodziejów.
Jeden ze szkodników wziął w swoje niezdarne łapki gliniany kubek i potykając się o własne nogi upadł, wylewając zawartość na Anitę. Początkowo nie zwróciła na to uwagi, starając się wyplątać innego gnoma ze swojej ognistej grzywy, lecz po chwili, gdy wykonała dość efektowny rzut stworkiem, poczuła jak jakaś dziwna siła zaczyna zasysać jej własną osobę do środka. Już miała krzyknąć, gdy w przeciągu niecałej sekundy znalazła się w przezroczystym naczyniu. Jako, iż nie należała do osób nadmiernie epatujących emocjami, zachowała swoje odczucia dla siebie, przynajmniej na chwilę. Rudowłosa rozpostarła szeroko ręce, starając się zachować równowagę. Miała wrażenie, że cały świat przed jej oczyma wiruje, a kiedy próbowała zrobić krok, upadła na kolana i podparła się aby uchronić swoje oblicze przed zderzeniem ze szklaną powierzchnią. Jedyna myśl, jaka tkwiła teraz w jej umyśle, nie należała do zbyt miłych i dotyczyła morderstwa pewnego oszołoma, który z głupkowatym uśmiechem na ustach podniósł flakonik z Anitą i przybliżył go sobie do twarzy.
- No cóż, tego się nie spodziewałem! - A panna Blake wyobrażała sobie, że własnoręcznie wciska jego głowę w najbardziej ohydną muszlę klozetową, jaka tylko znajduje się w tej szkole.
♛♚
- Gdyby pan profesor nie zauważył, trwa jeszcze lekcja - Powiedział i jak gdyby nic, wrócił do wcześniej przerwanej czynności. Jednak nie dane mu było ponownie zagłębić się w fascynującej lekturze na temat właściwości kory drzewa Wiggen, gdyż nieproszony gość, który wtargnął do jego klasy, chrząknął donośnie i zastukał paznokciami w blat biurka.
- Drogi Severusie... - Zaczął śpiewnie Lockhart, zupełnie ignorując wypowiedź nauczyciela. - Mam takie pytanie, zupełnie czysto teoretyczne, ma się rozumieć i chciałbym cię prosić, abyś spróbował udzielić mi na nie odpowiedzi. Oczywiście dla mnie samego nie byłoby problemem, by rozwiązać ten owy yyy... hipotetyczny problem, lecz zawsze dobrze jest poradzić się kolegi po fachu, czyż nie? - Niczym niezrażony wpatrywał się intensywnie w postać w ciemnych szatach.
Mistrz eliksirów zmrużył oczy. Coś w sposobie jego wypowiedzi wzbudziło w nim swego rodzaju niepokój, następnie wskazał palcem krzesło, które stało przy wolnej ławce.
- Siadaj. Zaraz koniec zajęć.
♛♚
Nadal siedząc na krześle obserwował jak nauczyciel eliksirów krąży dookoła niego z zaciśniętymi pięściami, jakby zamierzał go zaraz zaatakować. Cóż za kompletny brak dobrych manier! A przecież Gilderoy tylko przyszedł i zadał pytanie. Py-ta-nie! W dodatku hipotetyczne! Westchnął cicho i cierpliwie wysłuchiwał kazania. Chociaż, może nie do końca takie hipotetyczne, skoro Anita do tej pory siedziała w tym słoiku, zamknięta w szafce pod jego biurkiem. Och, na pewno nic jej się nie stanie. Trochę zgłodnieje, ponudzi się - nikt jeszcze przecież od tego nie umarł, czyż nie? Gnomy już dawno uciekły, więc nimi w ogóle nie musiał się już martwić. Więc czemu ta cała awantura?
- Sam warzyłeś Eliksir Carlowan? - Z odrętwienia wyrwał go pytający i spokojniejszy ton Snape'a. Uniósł wzrok i z lekką obawą zerknął na twarz stojącego na przeciw mężczyzny.
- Oczywiście, że sam! Dokładnie opisałem w moich książkach, że potrafię...
- Nie interesują mnie twoje dyrdymały, które wyssałeś z palca i nazwałeś je później książką. - Warknął nauczyciel eliksirów i oparł się o biurko, krzyżując ręce na piersiach. - Jaką barwę miała mikstura, gdy skończyłeś ją przyrządzać?
Gilderoy zamrugał szybko i wydął usta. Przez parę uderzeń serca milczał, starając się sobie przypomnieć coś... cóż, czego wcale nie zrobił, ale to przecież nie miało teraz żadnego znaczenia. A w ogóle skąd Snape wie, że to wcale nie była zupełnie hipotetyczna sytuacja, tylko wszystko wydarzyło się naprawdę?
- No?!
- Mandarynkowy! Tak! I pachniał zupełnie jak świeżo wyciśnięty sok z...
- Idiota! - Wysyczał przez zaciśnięte zęby i chwycił go za przód szaty, stawiając do pionu. - Gdzie. Ona. Jest?!
♛♚
Odgłos otwieranych drzwi i stukot butów o podłogę sprawił, że rudowłosa poderwała się miejsca. Z mocno bijącym sercem wpatrywała się w dającą światło szparę. Kto tu wszedł? Czyżby jacyś uczniowie zamierzali zrobić kawał nauczycielowi? Odpowiedź jednak pojawiła się szybciej, niż zakładała. Ujrzała gigantycznych rozmiarów Severusa, który z wściekłością malującą się na twarzy, delikatnie ujął szklane naczynie i postawił je na biurku. Zaraz obok niego Gilderoy przeskakiwał z nogi na nogę, a zwykła pewność siebie opuściła jego osobę.
- Jak się czujesz? - Snape wbił w nią swoje inteligentne spojrzenie.
- Genialnie. - Jej głos był zniekształcony przez dziwną miksturę i brzmiał bardzo dziecinnie. - Podejrzewam, że ten matoł miał źle uwarzony Carlowan, a jeden z tych gnomów, które potraktował jakimś śmiesznym zaklęciem, oblał mnie tą... miksturą. - Rozłożyła swoje malutkie rączki i westchnęła. - Nie potrafiłam jej rozpoznać na początku, w ogóle nie pachniała i...
- Spokojnie. Zajmę się tym. - Nauczyciel eliksirów przeniósł wzrok na Lockharta. - Czyli jednak eliksir był bezwonny. Skąd go miałeś?
Mężczyzna nerwowo rozglądał się dookoła, a kiedy poczuł bolesne uderzenie w klatkę piersiową, skupił się na postaci w czarnych szatach.
- Miałem. To chyba mało ważne skąd, czyż nie? Przecież umiesz odwrócić skutki tego Carlo.. coś tam. W końcu jesteś mistrzem eliksirów. - Wzruszył ramionami i uśmiechnął się głupkowato. Nadal nie docierało do niego, że mógł rudowłosej poważnie zaszkodzić. Bardziej przejmował się stanem swojej niesamowicie drogiej szaty, która została zmięta niczym szmata Filcha, przez zadziwiająco mocne palce Snape'a.
Severus przewrócił oczami, następnie wyciągnął różdżkę, nakreślił wzór a czarownica, która wcześniej znajdowała się w przezroczystym pojemniku, pojawiła się na blacie biurka. Zachwiała się nieznacznie, lecz udało jej się utrzymać równowagę. Gniewnie popatrzyła na nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią.
- Zrzucę cię z Wieży Astronomicznej, kiedy tylko odzyskam wzrost i różdżkę. - Fuknęła poirytowana, w międzyczasie Snape przeszukał pozostałe szuflady mebla, a w jednej z nich znalazł utraconą wcześniej własność kobiety. Schował przedmiot do kieszeni i przysunął ku Anicie swoją dłoń, na którą kobieta weszła i trzymając się jego kciuka, usiadła.
Severus, nim wyszedł, stanął na przeciwko Lockharta i wbił w niego nienawistne spojrzenie.
- Jeśli jeszcze raz zobaczę cię w pobliżu panny Blake, osobiście dopilnuję by nikt nigdy nie znalazł twojego ciała. Zrozumiałeś? - I nie czekając na odpowiedź, opuścił pomieszczenie.
♛♚
- To nie jest klasyczny eliksir zmniejszający. Normalnie musiałabym go wypić, żeby uzyskać taki efekt, a ja tylko zostałam nim oblana. - Anita siedziała na miniaturowym fotelu, który został umieszczony na biurku i wyczarowany przez Snape'a specjalnie na tę okazję. - Nie wiem, skąd ten ghul go miał...
Mówiła już normalnym głosem, ale co jakiś czas dostawała mocnej czkawki, podczas której z jej ust wydobywał się złoty pyłek. Aktualnie wszystko dookoła niej było zasypane czymś, co w dotyku przypominało piasek. Czuła się zażenowana całą sytuacją, a nauczyciel eliksirów zupełnie nie przejmował się efektami mikstury niewiadomego pochodzenia. Nie chciał dodatkowo dobijać kobiety.
- Wziąłem to wszystko pod uwagę i nieznacznie zmodyfikowałem Normalig, aby usunął wszystkie niepożądane działania. - Odlał porcję do kubka, który potem odpowiednio zmniejszył i ustawił obok niewielkiej czarownicy.
- Gorzej już nie będzie. - Westchnęła teatralnie i zeszła z fotela, po czym stanęła na krawędzi biurka i jednym haustem wlała zawartość do gardła.
Przez chwilę nie działo się zupełnie nic, jakby eliksir w ogóle nie zadziałał. Blake zaczęła się zastanawiać, czy aby na pewno Severus uwarzył odpowiednie antidotum. Nie zdążyła jednak rozważyć wszystkich za i przeciw, ponieważ nagle zaczęła rosnąć. Działo się to tak szybko, że gwałtowne wydłużanie się jej kończyn oraz reszty ciała zwaliło ją z nóg. Nie upadła jednak na podłogę, gdyż została bohatersko uratowana przez ciemnowłosego mężczyznę. Zamrugała szybko i zerknęła w dół, chcąc ocenić, czy cała jej skromna osoba powróciła do oryginalnego kształtu. Pomachała szczupłymi nogami, zacisnęła dłonie w pięści, a kiedy dotarło do niej, że wszystko się udało, pisnęła niczym mała dziewczynka. Spojrzała na mistrza eliksirów i w przypływie nagłej radości objęła go za szyję, dość mocno do siebie przytulając. Chciała mu tak bardzo podziękować za wszystko, co dla niej zrobił, lecz kiedy tylko otworzyła usta, z pomiędzy jej warg wyleciała masa złotego pyłu, która obsypała zarówno ją jak i Severusa Snape'a.
- Cholerny Lockhart.
Snape w złocie... co tu się nie działo...
OdpowiedzUsuńMam wrażenie że Snape na początku był za miły dla uczniów. Aczkolwiek powiem jedno: więcej retrospekcji, więcej GL'a!